Wolność słowa jest zagwarantowana zarówno w prawie międzynarodowym, jak i krajowym. Konstytucja RP w artykule 54 zapewnia każdemu Polakowi „wolność wyrażania swoich poglądów”. Ma ona jednak swoją granicę, którą jest naruszenie dóbr osobistych drugiego człowieka.
Internet jest w dzisiejszych czasach prawdopodobnie najważniejszą przestrzenią komunikacji międzyludzkiej. Media społecznościowe i portale internetowe przejmują już rolę społeczną, którą pełniły jeszcze kilka lat temu prasa, radio i telewizja.
To właśnie w Internecie toczy się debata publiczna, na co uwagę zwrócił chociażby amerykański Sąd Najwyższy. Sędzia Anthony Kennedy pisał w uzasadnieniu orzeczenia w sprawie Packingham v North Carolina, że „o ile w przeszłości trudno było określić, jakie miejsca (…) są najważniejsze z punktu widzenia wymiany poglądów o tyle dzisiaj nie ma wątpliwości, że jest to cyberprzestrzeń”.
Do niedawna Internet uchodził także za oazę prawdziwej wolności słowa i choć jest ona w ostatnich latach coraz bardziej ograniczana, to nadal sieć jest najlepszym miejscem do pokazania w praktyce jakie są granice wolności wypowiedzi. A tą granicą jest przede wszystkim naruszanie dóbr osobistych innych ludzi.
O tym czym są dobra osobiste pisałem już w pierwszym opublikowanym na tej stronie artykule. W drugim tekście opisałem natomiast jedno z chronionych polskim prawem dóbr osobistych czyli cześć, przez którą rozumie się godność i dobre imię osoby fizycznej lub prawnej. Po dawce teorii przedstawionej w poprzednich tekstach, pora jednak na praktykę.
Z naruszaniem dobrego imienia i godności spotykamy się bowiem niemal każdego dnia – chociażby we wspomnianym Internecie. W świecie wirtualnym ludzie mają dużo więcej odwagi i wykorzystując swoją anonimowość obrażają innych ludzi, łudząc się, że w przestrzeni internetowej są bezkarni. Tymczasem każde takie obraźliwe czy kłamliwe słowo jest naruszeniem dóbr osobistych, za które można ponieść konsekwencje.
W ostatnim artykule pisałem już o tym jak ważna dla każdej osoby prawnej, takiej jak firma, partia polityczna czy stowarzyszenie, jest jej dobra reputacja, która może być kluczowa dla losów całego projektu.
Wiele osób przed skorzystaniem z jakiejkolwiek usługi, przegląda dziś opinie publikowane w Internecie na temat danego podmiotu i na ich podstawie dokonuje potem wyboru usługodawcy. Opinia internautów ma więc realny i wymierny finansowo wpływ na oceniany podmiot gospodarczy.
Jeśli w zamieszczonych na profilu warsztatu samochodowego opiniach przeczytamy, że mechanik zamontował komuś starą, używaną część, zmuszając go tym samym do wydania dodatkowych pieniędzy, nie zdecydujemy przecież o skorzystaniu z usług tego mechanika. Nikt nie chce mieć do czynienia z oszustami i płacić drugi raz komuś innemu za poprawianie usługi, za którą już wcześniej zapłacił.
Problem w tym, że czasem taka opinia może być nieprawdziwa. Mógł ją przecież napisać przedstawiciel konkurencyjnego warsztatu lub po prostu osoba, która ma jakikolwiek konflikt personalny z mechanikiem. Dlatego właśnie w Internecie nie możemy pisać, co nam się podoba, a prawo chroni ofiary takich kłamstw.
Z przykładem takiej właśnie sprawy miałem ostatnio do czynienia w swojej praktyce adwokackiej. Pomagałem kobiecie, która prowadzi prywatną poradnię lekarską w Lublinie. W trakcie jednej z wizyt lekarskich moja klientka, badając dziecko, dostrzegła objawy, które mogły wskazywać na nieporządny odczyn poszczepienny. Rodzice nie chcieli jednak zgodzić się z taką diagnozą, w wyniku czego wywiązała się dyskusja na temat szczepionek, w trakcie której lekarka opowiadała chociażby o problemach, jakie miała po szczepieniach swoich dzieci.
Po wyjściu z przychodni matka badanego dziecka opisała całą sytuację na swoim profilu na Facebooku, gdzie skrytykowała moją klientkę. Po tym wpisie w opiniach internautów na Google oraz w portalu branżowym zaczęły się pojawiać masowo negatywne komentarze na temat naszej bohaterki.
Internetowa krytyka i pisanie negatywnych komentarzy jest oczywiście dozwolone. Można także mieć różne zdanie na temat szczepionek i wyrażać je nawet w stanowczy i ostry sposób. Problem w tym, że w opiniach na temat mojej klientki zaczęły się pojawiać komentarze zupełnie nieprawdziwe. Internauci pisali chociażby o niegrzecznym i nieprofesjonalnym zachowaniu lekarki w ramach wizyty na NFZ, podczas gdy kobieta przyjmowała tylko prywatnie.
I tu pojawia się już bezpośrednie naruszenie dóbr osobistych. Granicą wolności słowa jest pisanie prawdy, a kłamstwa kierowane pod adresem innej osoby mogą, a nawet powinny, spotkać się z reakcją prawną. Dlatego aby chronić dobrą reputacje mojej klientki, napisałem pismo do portalu, wnosząc o usunięcie naruszających dobra osobiste komentarzy, za które odpowiedzialność ponoszą w takim wypadku nie tylko sami internauci, ale nawet portal internetowy, na którym są one publikowane. Po mojej reakcji portal usunął kłamliwe komentarze naruszające dobra osobiste mojej klientki.
Sprawę o naruszenie dobrego imienia i reputacji rozpatrywał w ostatnich tygodniach także Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, który pod koniec grudnia ubiegłego roku podniósł kwotę zadośćuczynienia dla prof. dr hab. Pawła Frącza z Politechniki Opolskiej. Naukowiec został bowiem dyscyplinarnie zwolniony przez rektora uczelni, który przy okazji powiadomił prokuraturę i opinię publiczną o rzekomych przestępstwach popełnionych przez prof. Frącza.
Naukowiec twierdził jednak, że został pomówiony i postanowił bronić swojej reputacji, występując do sądu o ochronę dóbr osobistych. W swoim pozwie profesor domagał się przeprosin i odszkodowania za naruszenie dobrego imienia i reputacji naukowej. Po trwającym dwa lata procesie Sąd Okręgowy w Opolu nakazał uczelni przeproszenie prof. Frącza i wypłacenie mu 20 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Poszkodowany odwołał się jednak od wyroku do wrocławskiego Sądu Apelacyjnego, który podwyższył kwotę zadośćuczynienia do 50 tysięcy zł.
W Sądzie Najwyższym zakończyła się natomiast sprawa wytoczona wydawcy portalu „Pudelek” przez aktorkę Dorotę Stalińską i jej syna Pawła. Przyczyną pozwu był seria artykułów dotyczących relacji celebrytki ze swoim synem. W zamieszczanych na „Pudelku” tekstach pisano chociażby o nadopiekuńczości matki, nazywając jej syna „maminsynkiem”. Kobieta stwierdziła, że publikacje naruszają prywatność, godność oraz dobre imię zarówno jej, jak i jej syna, i zażądała zadośćuczynienia po 75 tysięcy złotych oraz wpłaty przez pozwanego 25 tysięcy złotych na cele społeczne.
Wydawca „Pudelka” bronił się w sądzie tym, że osoby publiczne powinny liczyć się z krytyką. Sąd stwierdził jednak, że artykuły naruszały cześć, dobre imię i prywatność poszkodowanych i nakazał wypłacenie zadośćuczynienia za doznaną krzywdę moralną. Po kolejnych apelacjach sprawa znalazła ostatecznie swój finał w Sądzie Najwyższym, który przyznał, że sowite zadośćuczynienie powinno zostać wypłacone.
Nie ma więc wątpliwości, że ochrona dobrego imienia nie jest przez sądy bagatelizowana. Warto więc walczyć o swoje dobre imienię zawsze, gdy jest ono naruszane.
Kancelaria adwokacka "Prawo Filipa Filip Wołoszczak S.K."
ul. Tadeusza Czackiego 15/17, 00-043 Warszawa
NIP 1133050753 | KRS 0000950538 | REGON 521192826 |
Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy, XIV Wydział Gospodarczy KRS